Tegoroczny Krakowski Festiwal Komiksów miał na swoim koncie przynajmniej kilka ciekawych premier. Jednym z nich był science-fiction double feature Łukasza Kowalczuka. Polak przedstawił dwa swoje przedsięwzięcia: Za późno, by przebaczyć i Rad Erwank. Współpracowali przy nich także Jack Teagle i Michael Tanner. Oba opowiadania można było wspierać także na platformie Kickstarter, gdzie promowano ich wersje anglojęzyczne, choć drugiemu z wymienionych tytułów nie udało się zebrać niezbędnej do tego kwoty. „Za późno, by przebaczyć” to miks tego wszystkiego, co wpływało na popularność filmów z przełomu lat siedemdziesiątych oraz osiemdziesiątych.
Właśnie wtedy w Stanach Zjednoczonych wybuchło prawdziwe szaleństwo związane ze sztukami walki z Dalekiego Wschodu, co było zresztą kolejną falą tematyczną, jaka pojawiła się w filmach zwykle określanych mianem niskobudżetowych. Trend ten oznaczał w praktyce odchodzenie od tak zwanego kodeksu Haysa regulującego zawartość filmów i wpływającego na kształt amerykańskiego kina w latach sześćdziesiątych. W praktyce oznaczało to, że na sale kinowe mogły wkroczyć seks i przemoc, a także rzesze widzów, którzy do tej pory nie bawili się w nim najlepiej. W komiksie mamy do czynienia z sekretną wyspą, na niej zaś mistrzów wschodnich sztuk walki na czele z wielkim bossem. Grupa Diamentowa Siła wcale nie pojawia się na niej jednak przez przypadek. Jej cel jest ściśle określony, jest nim bowiem potrzeba uratowania porwanych kobiet.
Same kobiety również nie są przypadkowe, wśród nich znajduje się bowiem także przyjaciółka prezydenta. Bohaterowie przypominają grupy komandosów doskonale znane z tamtego okresu, a jednocześnie spełniają wszystkie kryteria płciowo-rasowe. Co ciekawe, biały, Azjata i kobieta nie są wcale pozbawieni wsparcia, w ich misji wspiera ich bowiem wyjątkowo inteligentny robot. Jeśli pojawiłoby się tam jeszcze dziecko, mielibyśmy obsadę godną niejednej kreskówki emitowanej w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Na szczęście, mamy do czynienia z komiksem dla dorosłych. Nieco inaczej przedstawia się fabuła „Red Erwank”, tym razem bowiem mamy do czynienia z obcymi, którzy zaatakowali Planetę Jeden.
Tytułowy bohater nie jest wcale przesadnie chętny do tego, aby stawić im czoła, trudno też utrzymywać, że posiada specjalne zdolności w tym kierunku. A jednak specjalny wysłannik reprezentujący władze ma jasno określone zadanie – powinien sprawić, że wartość bojowa Reda znacząco wzrośnie. Tu mamy do czynienia z nieco bardziej oryginalnym scenariuszem z kilkoma naprawdę zabawnymi zwrotami akcji, choć nadal bez trudu dostrzeżemy klasyczne szablony, na jakich bazuje. Może się wydawać, że nawiązania do popularnych schematów związanych z pop-kulturą będą wadą tego komiksu. Na szczęście, wcale tak nie jest. Przetwarzanie istniejących wzorców nie jest niczym niewłaściwym, a o sukcesie danego projektu przesądza przede wszystkim to, czy będziemy w stanie zrobić to w sposób naprawdę inteligentny. Tu autor wypada bardzo korzystnie unikając nudy, a jednocześnie nie bojąc się wprowadzania humoru.
Komentarze (0)